środa, 26 maja 2010

Wywiad Z Michaelem Emersonem.

Vanity Fair przeprowadził długi wywiad z Michaelem Emersonem. Aktor opowiada o Benjaminie Linusie, o aktorstwie i o tym, czym się zajmował zanim dostał pracę w serialu.  Zapraszamy do rozwinięcia. Michael Emerson dołączył do obsady LOST w 2006 roku. Gdy jego bohater został schwytany przez rozbitków, przedstawił się jako Henry Gale, ale jak się później okazało, tak naprawdę nazywał się Benjamin Linus. Ben pył przywódcą Innych i stał się, obok Fraceta w Czerni, głównym czarnym charakterem serialu.

Sceny Michaela Emersona z Terrym O’Quinnem były niesamowite. Serialowi Ben i Locke świetnie się dogadywali na planie, ponieważ oboje są przede wszystkim aktorami teatralnymi. Oboje zdobyli nagrodę Emmy– O’Quinn w roku 2006, a Emerson w 2009.

Emerson od razu zdobył uznanie widzów dzięki wspaniałym umiejętnościom aktorskim. Czasami przypomina Christophera Walkena, który również potrafi być zabawny i jednocześnie przerażający. Ben ma wiele zbrodni na swoim koncie, łącznie z masowym ludobójstwem, ale widzowie i tak zawsze są po jego stronie.

Jim Windolf z Vanity Fair spotkał się z Emersonem w restauracji Cheeseburger Waikiki w lutym. Aktor ma duże poczucie humoru, ale nie przypomina wcale postaci w którą wcielał się w LOST.


Mieszkasz w Nowym Jorku?
ME: Tam jest nasz dom, ale rzadko w nim bywamy z Carrie (Preston). Ona pracuje w Los Angeles przy serialu „Czysta krew” a ja jestem tu (na Hawajach). Kiedy zakończy się LOST, będę przemieszczał się między jednym wybrzeżem a drugim. Pewnie nigdy nie jadłeś hawajskiego śniadania? Mają tu klopsy z ryżem, sadzone jajka i ciemny sos.

To twoja dzielnica?
ME: Co roku mieszkam w innym budynku w Waikiki. Niektórzy myślą, że trzeba być nienormalnym żeby mieszkać w Waikiki. Mieszkańcy Hawajów uważają to miejsce za Sodomę i Gomorę. Jeżdżą to tylko, gdy jest to absolutnie konieczne. Jest tu dla nich zbyt tłoczno, zbyt wielu turystów, ale mnie się tu podoba. Nie mogę zasnąć gdy na zewnątrz jest zbyt cicho.

Czy żona często cię tu odwiedza?
ME: Czasami. Zawsze wynajmowałem duże mieszkanie, w razie gdyby odwiedziło mnie wielu gości. W poprzednich sezonach zdarzało się że nikt mnie nie odwiedzał. Teraz to jest ostatni sezon, więc wszyscy wyznają zasadę „teraz albo nigdy”.

Czy nie obawiasz się że zbyt długo grałeś jedną rolę?
ME: Zdaję sobie sprawę, że ta praca stanowi dość długi rozdział mojego życia, ale to nic złego. Nie tylko ja mogę mięć z tym problem. Mieszkając tu, nie mogłem robić tego, czym zajmuje się wielu nowojorskich aktorów. Nie chodziłem na przesłuchania, nie zajmowałem się dubbingiem, nie grałem w reklamach. Tęsknie za kontaktem z ludźmi, którzy zajmują się tym samym co ja.

Pochodzisz z południowej części Stanów?

ME: Nie, ale tam zacząłem przygodę z aktorstwem. Przypadkowo znalazłem się na południu. Nieudane małżeństwo i rozwód spowodowały, że byłem zdany sam na siebie na Florydzie. Gdy pojechałem do Nowego Jorku, nie wiedziałem jak rozwinąć tam swoją karierę aktorską. Przez jakiś czas pracowałem jako rysownik dla wielu magazynów.

Dla jakich magazynów pracowałeś?
ME: „Psychology Today,” „Business Week,” „Barron’s, New York Times”. W tamtych czasach młodzi ludzie z zapałem zanosili swoje prace do redakcji niedaleko Rockefeller Center. Siedziby większości magazynów mieściły się w 5 budynkach. Codziennie z Brooklynu szedłem do miasta by zostawić swoje prace w redakcji jakiegoś magazynu, potem musiałem coś ze sobą zrobić przez kilka godzin, bo redaktorzy oglądali prace w południe, w czasie przerwy. Rysownicy stosują różne sztuczki by sprawdzić, czy ktoś oglądał ich prace. Czasami owijaliśmy dwie strony cieniutką niteczką. Gdy ktoś przeglądał nasze prace, niteczka się urywała, a jeśli była nienaruszona, to znaczy że nawet nie zajrzeli do naszych prac.  

Chciałeś pracować jako rysownik i jednocześnie jako aktor?

ME: Zawsze chciałem zostać aktorem, ale wówczas nie mogłem zrealizować tego marzenia. Życie w Nowym Jorku podcięło mi skrzydła.  Pochodzę z małego miasteczka w Iowa i czułem się przytłoczony. Przez długi czas nie myślałem o aktorstwie. Po rozwodzie, mieszkałem w St. Augustine na Florida i pomyślałem, że już nie mam nic do stracenia i mogę robić co chcę. Zgłosiłem się na przesłuchanie do sztuki Otello. Dostałem rolę Jago. To ciekawe, że moją pierwszą ważniejszą rolą była rola szekspirowskiego czarnego charakteru.

Twój występ w LOST też był teatralny, ale w tym serialu widzimy różne rodzaje aktorstwa.

ME: Zdecydowanie tak. Mamy różnych aktorów oraz naturszczyków, którzy wcześniej nie zajmowali się aktorstwem.

Na przykład Evangeline Lilly.

ME: Tak

W pierwszych sezonach słabo grała, ale była słodka mimo braku porządnego warsztatu aktorskiego.
ME: Zgadza się. Wszystko ujdzie w telewizji jeśli jest dobry montaż. Trzeba umieć dobrać odpowiednie ujęcia.

Razem z Terrym O’Quinnem dwaliliście kawał dobrej roboty

ME: Potrafimy dobrze przetworzyć materiał, który mamy zagrać. Jesteśmy doświadczonymi aktorami teatralnymi. To dlatego te sceny tak dobrze nam wychodziły, a poza tym były świetnie napisane.

Podejrzewam że tak samo dobrze zagralibyście ze słabym scenariuszem
ME: Coś byśmy wymyślili.

Zauważyłem że Jack Bender reżyseruje najważniejsze odcinki serialu. Czy on daje dużo wskazówek aktorom, czy raczej skupia się na pracy kamerzystów? On też był kiedyś aktorem, prawda?
ME: Tak. Jack Bender ma świetne podejście do aktorów. Sam był aktorem oraz reżyserował sztuki teatralne. On uwielbia tę pracę, ma wielki talent. To nasz najważniejszy reżyser – to on decyduje co znajdzie się w serialu, a jakie ujęcie wyrzucić.

LOST kojarzy się głównie ze scenami akcji, ale jest w nim przecież wiele spokojnych scen. Kiedy wprowadzono twojego bohatera do serialu, przez 4 odcinki był przetrzymywany w małym pokoiku.
ME: W naszym serialu są różne typy scen, ale często są to spokojne sceny. Czasami idziemy przez dżunglę i nagle stajemy by porozmawiać. Nigdy nie rozmawiamy idąc – zawsze się zatrzymujemy.

Kiedy dostałeś rolę Bena, czy wiedziałeś że tak długo zagościsz w serialu?
ME: Nawet nie miałem podpisanej umowy. To miał być tylko występ gościnny.

Czy pomyślałeś wtedy, że postarasz się zagrać tak dobrze, aby serial nie mógł obejść się bez twojego bohatera?
ME: Zawsze staram się zagrać najlepiej jak potrafię. Czasami słyszy się o aktorach, którzy stali się niezastąpieni.  Ale ja wtedy byłem strasznie zdezorientowany i jeszcze śpiący po długiej podróży samolotem a już następnego dnia wisiałem na drzewie. Starałem się wytrzymać i zapamiętać dialogi. Nie miałem żadnego planu.

Jak podoba ci się rola Bena w innej rzeczywistości?
ME: Na wyspie Ben jest bezbronny bo nie ma już wsparcia. W innej rzeczywistości on nie ma żadnej władzy. Jest zupełnie inną osobą. Podoba mi się to.

Jest nauczycielem
ME: Rzadko zdarza się w jednym serialu grać dwie różne postaci. To tak jakby scenarzyści wymyślili jego złego brata bliźniaka

Co porabiasz na Hawajach po pracy? Grasz w karty?
ME: Chodzę po Honolulu. To wielkie miasto, jest tu wiele klubów, opera i filharmonia. Można tu potańczyć, posłuchać muzyki.

Czy przyjaźnisz się z aktorami z obsady?
ME: Często widzę się z Terrym. Jorge Garcia i jego dziewczyna często urządzają imprezy. Lubię ich odwiedzać.  

Wracając do aktorstwa, pewnie przychodzi taki moment w życiu, w którym trzeba zadać sobie pytanie, „Czy jestem w czymś dobry, czy może szalony?” Pewnie byłes szanowany jako aktor teatralny?

ME: Tak, mimo iż nie byłem znany w branży. Miałem za to kontakt z publicznością. Kiedy drugi raz pojechałem do Nowego Jorku, miałem 40 lat. Wtedy postanowiłem nie zniechęcać się niepowodzeniami. Nie pozwoliłem aby Nowy Jork wmówił mi, że nie mogę być aktorem. Postanowiłem zamieszkać tam na kilka lat. Wtedy poznałem Carrie i chciałem być przy niej.  

Ona teraz jest twoją żoną?

ME: Tak

W LOST zagrała twoją matkę?
ME: Zgadza się. Postanowiłem, że jeśli nie uda mi się w Nowym Jorku, powrócę na południe Stanów i razem z Carrie będziemy kombinować co dalej.

Jak się poznaliście?

ME: W Alabamie. Jej brat był aktorem. Zbałem go zanim jeszcze poznałem Carrie. Ona przyjechała tam by zagrać Ofelię. Ja przybyłem na festiwal szekspirowski. Grywałem mniejsze rólki. Byłem doświadczonym i dojrzałym facetem więc mogłem grac rolę, które nie pasowały 20-latkom.

Myślę, że ktoś taki jak Josh Holloway jest ciekawszy jako aktor po ukończeniu 40-stki niż kiedy miał 28 lat. Wtedy pewnie był mało wyrazisty i za śliczny. Może niektórzy aktorzy osiągają sukces gdy przekrocza pewien wiek. Terry O’Quinn jest starszy ale nadal pełen wigoru.
ME: Dobry aktor z czasem ma coraz lepszy warsztat, jeśli cały czas fascynuje go ta praca. Kobiety mają gorzej. W pewnym wieku jest im ciężko zdobyć role, zwłaszcza kiedy już nie są młodziutkimi ślicznotkami, ale jeszcze są za młode by grac mamuśki.

Może to dość oklepany zwrot, ale często słyszę od innych aktorów zasadę „słuchaj co mówi drugi aktor”. Czy rzeczywiście taka zasada panuje w światku aktorskim?
ME: Jest najważniejsza.

Mógłbyś wyjaśnić o co chodzi laikom?
ME: Trzeba dobrze reagować na słowa drugiego aktora, dobrać odpowiedni ton, intonację, styl wypowiedzi. Jeśli uważnie słucha się drugiego aktora, automatycznie nasuwa się ton odpowiedzi. Czasami  niektóre seriale po kilku sezonach stają się nudnawe, ponieważ aktorzy popadają w rutynę. Na przykład w serialu o adwokatach ciągle dzieje się to samo – aktor gra w dwóch scenach w swoim biurze a potem w dwóch scenach na sali sądowej. Kiedy ciągle robi się to samo, człowiek przestaje być kreatywny i przestaje słuchać co mówią inni aktorzy.

Kiedy jeszcze wszyscy myśleli że grasz Henrego Gale, czy widziałeś kim tak naprawdę jest twój bohater?
ME: Nie. W teatrze dużo czasu spędza się na rozmowach o swojej roli i o tym co kieruje danym bohaterem. W telewizji jest inaczej. Scenarzyści z góry zakładają że wiesz o co chodzi. Nikt nie rozmawiał ze mną o artystycznym wymiarze mojej postaci. Po prostu wisiałem na tym drzewie i cieszyłem się, że pamiętam dialogi.
Źródło: Dartlon

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz